piątek, 10 sierpnia 2012

II. Blaszany drwal


Ludzie myślą, że Avengers to tylko nazwa. A pro, po… kto to w ogóle wymyślił? Mściciele… jakoś źle mi się kojarzy. Wiem, że jestem dziwna. Nie zwracajcie na mnie uwagi. Albo wiecie, co? Zwracajcie, w końcu jestem narratorką, prawda? Tak czy siak nie podoba mi się, ale lepsze to niż np. Drużyna Kapitana Ameryki, Armia Thor’a, czy Playboy’e Starka… chociaż to ostatnie jest dość chwytliwe… tylko gdzie w tym miejsce dla Nataszy? Clint by się zdenerwował.

*
- Stark! – krzyknął Rogers wchodząc do gabinetu.
- Dlaczego się tak drzesz? – spytał Tony. Stał za barkiem i właśnie przygotowywał sobie drinka – napijesz się święty żołnierzyku?
- Może później – odparł Steve. Podszedł do fotela i usiadł wygodnie.
- Czemuż to zawdzięczam tę wizytę Kapitanie. Brak lokum, gotówki?
- Rozkaz z góry – rzekł blondyn lustrując geniusza spojrzeniem – Fury kazał mi tu przyjść.
- Ah… Fury. Pewnie się za mną stęsknił – stwierdził brunet z uśmiechem – nie widzieliśmy się cały miesiąc. Muszę go odwiedzić. Ostatnio nie mam, kogo denerwować.
- Możesz być przez chwilę poważny?
- Nie bardzo – bąknął z niewinnym uśmieszkiem – Co ty taki drażliwy? Kostium ci się skurczył w praniu, czy co?
Żołnierz westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Słuchaj, jestem tu z rozkazu Dyrektora, a nie w celach towarzyskich. Daj mi powiedzieć, co mam do powiedzenia i pójdę sobie – warknął.
- Nie gorączkuj się tak, bo ci jeszcze żyłka pęknie i co wtedy? Jeżeli Nick czegoś chce może sam się pofatygować, a nie wysyłać młodego staruszka z lodówki. A teraz wybacz, jestem zajęty. Muszę wybrać garnitur na wieczór. To nie lada wyzwanie jak ma się ich całą szafę. Sam rozumiesz –mruknął Anthony wstając – Miło było znów pana widzieć.
- Natychmiast siadaj, albo ja ci pomogę – niebieskooki spojrzał na mężczyznę groźnie.
- To aż tak ważna sprawa gwiazdeczko? – zapytał marszcząc brwi – Dziś jest jeden z najważniejszych dni w moim życiu, więc może poczekać. A teraz wyjdź, bo muszę jeszcze udekorować to wspaniałe miejsce. I to wcale nie była prośba.
Rogers przeklął cicho.
- Niech S.H.I.E.L.D się z tobą męczy. Ja nie mam na to nerwów – oznajmił wychodząc i zostawiając miliardera samego.

*

- Cudowny wieczór na randkę, nie sądzisz Nataszo? – spytał Barton przeciągając się na krześle.
Siedzieli właśnie w jednej z najlepszych restauracji w Paryżu z widokiem na wieżę Eiffla.
- To nie jest randka – stwierdziła rudowłosa z delikatnym uśmiechem przyglądając się dokładnie Menu – widzisz go?
- Wolę patrzeć na ciebie – mruknął cicho – ale jeśli cię to tak bardzo interesuję to siedzi cztery stoliki od nas z jakąś zgrabnąblondyneczką w szarej sukni z cekinami.
- Nie spuszczaj ich z oczu – rozkazała kobieta marszcząc delikatnie brwi.
- A ty, co w tym czasie będziesz robić? – zapytał Hawkeye ze zdziwieniem.
- Nadzorować twoją pracę – odparła Wdowa– jeśli się spiszesz dostaniesz nagrodę.
- Jaką?
- Dowiesz się po akcji – oznajmiła cicho patrząc na niego znacząco – zamów dla mnie homara. Muszę do toalety.
- Jakie to romantyczne – bąknął Clint. Tasza spojrzała na niego z dezaprobatą i ruszyła do WC
Agent westchnął cicho i oparł sięwygodnie cały czas bacznie obserwując mężczyznę podejrzanego o coś, czego S.H.I.E.L.D nawet im nie wyjawiło.
- Co ty knujesz staruszku?


*

Mój świat stanął na głowie i to dosłownie. W końcu nie codzienni dowiaduje się, że w mój ojciec ma jakiekolwiek skłonności do romantyzmu. Zawsze uważałam go za osobę niepotrafiącą ukazywać swoich uczuć. Czyżbym się pomyliła? Za często mi się to ostatnio zdarza. Pewnie nie macie pojęcia, o co mi właściwie chodzi. Pokarzę wam, tylko upewnijcie się, że siedzicie i nic nie pijecie, bo to może być dla was szok. W końcu mieli iść tylko na głupi koncert…


*







Pepper dotarła pod Stark Tower równo 19.30. Natychmiast ruszyła do gabinetu Tony’ego. Gdy dotarał zabrakło jej słów. Panował tam półmrok. Szyby były przyciemnione i wszędzie paliły się świece. Pośrodku pomieszczenia ciągnęła się dróżka z płatków róż. Prowadziła do stolika stojącego przy oknie. Leżała na nim koperta. Kobieta trzęsącymi rękoma otworzyła ją.

Pepper, wyjdziesz za mnie? – głosił napis na karteczce. Rudowłosa wzięła głęboki wdech i pisnęła cicho.
- Wyjdziesz za mnie Pepp? – usłyszała po chwili.
Odwróciła się i spojrzała na swojego ukochanego.
Był ubrany w garnitur. W jednej ręce trzymał piękną, białąróżę, a w drugiej malutkie pudełeczko. Ukląkł przed nią i powoli otworzył je. Wśrodku znajdował się cudowny pierścionek z białego złota.
- Tak – szepnęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

*

Teraz rozumiecie, o co mi chodziło!? To trochę przerażające. Myślisz, że znasz człowieka, a tu nagle on wyskakuje ci z czymś takim. W głowie się nie mieści!!! Z drugiej strony… to było nawet słodkie…
prawda?


*

Steve wrócił do domu około ósmej. Nie tracąc czasu postanowił trochę poćwiczyć. Wziął jeden z worków treningowych i ruszył na salę. Nie zaskoczył go fakt, że czekał tam na niego Dyrektor Fury.
- Witam – mruknął cicho do mężczyzny – pewnie w sprawie wizytacji?
- Jakbyś zgadł Kapitanie – odparł nie spuszczając z blondyna oka – jak poszło?
- Z Banner’em jest dobrze, trzyma się. A Stark… jak to Stark.
- Udało ci się wyciągnąć coś z Tony’ego? – spytał Nick.
- Nie. Powiedział, że jeśli czegoś pan od niego chce może się pan sam pofatygować – bąknął żołnierz marszcząc brwi – dlaczego te informacjęsą dla pana takie ważne?
- Dzięki nim będziemy mogli udoskonalić nasze oddziały.
- On wam w tym nie pomoże – stwierdził Rogers – prędzej da sobie rękę uciąć.
- Mamy swoje sposoby.
- Iron Man to dzieło Starka – nie wasze. Nie możecie zmusić człowieka by oddał wam tak ważną dla niego rzecz tylko, dlatego, że nie potraficie sobie sami poradzić – oznajmił – nie lubię tego zarozumiałego palanta, jednak w tej sprawie jestem po jego stronie. Nie będę już wam pomagał.Nie, gdy chodzi o coś takiego.
- Ta technologia może ratować ludzkie życia! – powiedział Fury już lekko zdenerwowany.
- Ratuję – mówiąc to odwrócił się do niego plecami – światu wystarczy jeden blaszany drwal.


*

- Tony – szepnęła po chwili wyrywając się z zamyślenia. Zmarszczyła delikatnie brwi i spojrzała na swojego chłopaka.
- Tak? – mruknął obejmując ją ramieniem. Ta natychmiast wtuliła się w niego.
- Pamiętasz walkę z Loki’m? I tę bombę atomową? – spytała kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Nie przeszkadzał jej nawet reaktor łukowy.
- Pamiętam – odparł – i co w związku z tym?
- Gdy dzwoniłeś do mnie myślałeś, że nie wrócisz, prawda? –mówiąc to zadrżała.
Brunet nie powiedział nic. Wiedział, że kobieta zna odpowiedź na to pytanie. Pochylił się i pocałował ją w głowę zamykając na chwilę oczy.
- Zadzwoniłeś do mnie, a ja nie odebrałam. To takie… przerażające– stwierdziła – C… co chciałeś mi wtedy powiedzieć?
- Że cię kocham – powiedział cicho – Oraz, że przepraszam za wszystkie krzywdy, które spotkały cię z mojej winy i mam nadzieję, że mi wybaczysz. To brzmi jak w tanich romansidłach.
- Wybaczam – bąknęła podnosząc się i patrząc mu prosto w oczy – wszystko.
- Dziękuję – uśmiechnął się lekko.
- Wiesz… dawno nie rozmawialiśmy tak… poważnie…
- Tak, dość rzadko nam się to zdarza, ale to nie jest złe. Lubię się z tobą przekomarzać – rzekł przeciągając się – Idziemy na ten koncert? Wiesz, będą jeszcze grali… 20 minut.
- Zostańmy. Obejrzymy jakiś film – zarządziła wstając – idę zrobić popcorn, a ty coś wybierz.
- Tak jest – zasalutował i podszedł do pułki z płytami. Zapowiada się wspaniały wieczór.


*

Ten rozdział jest przeklęty. Pisałam go cały tydzień, kawałek po kawałku, a i tak jest krótki!!! Zupełnie nie mogłam przelać swoich pomysłów na papier. Irytowało mnie to bardzo, jednak zdążyłam w ostatniej chwili. Jutro wyjeżdżam na tydzień. Następny wpis będzie prawdopodobnie miniaturką, ale nic nie obiecuję. Muszę nad nią jeszcze trochę popracować.

Zapraszam na tylko-ginny.blog.onet.pl , gdzie pojawił się 6 rozdział 2 księgi opowiadania o niezwykłej Ginny Stark. :D

3 komentarze:

  1. dziękuję za ta reklamę, choć nie musiałaś. ja dodałam twój link dlatego, że bardzo mi się podoba, co tu piszesz, a nie chciałabym, by zniechęcił cię brak komentarzy. smiałam się do rozpuku jak przeczytałam "blaszany drwal". genialne określenie. zaczynam powoli rozumieć tok opowiadania, bo z poczatku myślałam, że zoe uczestniczy w tych wydarzeniach. chyba się myliłam. czekam na rozwinięcie clinta i natashy - mało można ich znaleźć nawet w filmie, a sama romanova jest genialnym materiałem na... wszystko. komentarz krótki, bo jestem w trakcie pichcenia, a nie chciałam czekac, by czegoś nie zgubić z myśli. co do pisania - rozumiem twoją irytację. ja mam częste napady, podczas których tworze dialogi i sytuacjie mocno wybiegające w przyszłosc. zwykle je spisuję, a potem wpolatam w fabulę, ale nie wiem, jak ten tok tworzenia wygląda u ciebie. mimo to weny życzę i wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram każde słowo :-) Minęły już 2 lata, ale mam nadzieję, że będziesz to kontynuowała.
      Nadzieja umiera ostatnia...

      Usuń
  2. informuje o nowym rozdziale na tylko-ginny. przy okazji, niesamowicie fajny szablon. przestronny i ciekawy

    OdpowiedzUsuń