środa, 1 sierpnia 2012

I. Życie w NY


Avengers. Nie macie pojęcia co to? Poszukajcie w internetcie – wujek gogle powie wam o nich wszystko. Albo wiecie co? Oszczędzę wam tego trudu. W końcu, jaki byłby ze mnie narrator, gdybym tego nie zrobiła?  


Mściciele to grupa osób bawiących się w superbohaterów. Muszę przyznać, że nawet im to wychodzi. W końcu uratowali Nowy York przed inwazją kosmitów, a to już coś. Oczywiście mogli zrobić to szybciej i z większym wdziękiem, a nie rozwalać pół miasta, ale hej! To mimo wszystko były ich początki i powinniśmy być wyrozumiali. Ha! Ja mówię o wyrozumiałości? Musiałam uderzyć się w głowę jak majstrowałam przy jednym z samochodów taty, ale to już inna bajka. Wracając do naszych herosów – jest ich sześciu. Jeden zadufany w sobie idiota, dwóch szpiegów, koleś z młotkiem do ubijania mięsa i patriota w cyrkowym kostiumiku. Żyć nie umierać! Chcecie więcej? Proszę bardzo…


Może zacznę od największego egoistycznego dupka, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. No… chyba go jednak przebiłam, ale nie mówimy tu o mnie! Anthony Stark – bogaty playboy, który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy. A może i pozjadał. W końcu jego „geniusz” musiał się skądś wziąć. Ale i tak jest idiotą. Jednakże kocham go. To mój ojciec i muszę go kochać – takie niepisane prawo. Poza tym jest nawet zabawny. Lubimy te same rzeczy, pracujemy razem nad kolejnymi, wspaniałymi wynalazkami, chodzimy na hamburgery… cofam wszystko. Uwielbiam go! Łatwo mnie przekupić, prawda?


Skoro napisałam o ojcu to musze też o jego dziewczynie. Pepper Potts. Urocza, elokwentna, praktyczna i inteligentna - te cztery słowa opisują ją idealnie. Nie ma osoby, która by za nią nie przepadała.


Agenci S.H.I.E.L.D – Natasza i Clint. Szczerze powiem, że niewiele o nich wiem. Jednak cóż się dziwić – pracują dla Fury ‘ego. Da się z nimi pogadać w miarę po ludzku i chwałą im za to! Tasza mnie trochę przeraża. Zresztą nie tylko mnie. Nawet Barton się jej boi, gdy przechodzi „te dni”. Zazwyczaj jest wtedy bardzo podminowana i naskakuje, na kogo popadnie. Lepiej trzymać się wtedy od niej z daleka.


Nasz wspaniały bóg piorunów. Thor jest… dziwny. Pewnie, dlatego, że wychował się w Asgardzie – jednym z dziewięciu światów. Nie potrafię z nim rozmawiać, albo raczej on nie potrafi ze mną. Zawsze wyskakuje z jakimś dziwnym tekstem i zbija mnie na chwilę z tropu. I nosi tą obleśną, czerwoną pelerynkę. Ale lubię go. Mimo, iż zwykle nie rozumiem o czym do mnie mówi, jego optymizm często podnosi mnie na duchu.

Kapitan Ameryka… ja nazywam go cyrkowcem, przez co strasznie się denerwuje, ale w gruncie rzeczy nasze relację są dość dobre. Chyba, że wydaje mi rozkazy. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mną rządzić, ale wracając do Rogers ‘a – wiecie, że on ma prawie sto lat? Dziwne? Wcale nie! Przespał ponad pół wieku zamrożony w jakimś wielkim lodowcu. Na początku nie potrafił przystosować się do dzisiejszych czasów, ale jest coraz lepiej. Pomagamy mu jak się da. Umie już nawet obsługiwać telewizor! W sumie… sześcioletnie dzieci też… nieważne.

I pozostał mi tylko Bruse. To wspaniały gość. Nie żartuje. Chociaż miewa swoje złe dni – czytaj Hulk. A przynajmniej miewał. Nie wiem jak, ale nauczył się go kontrolować. Trwało to dość długo, lecz opłacało się.  Jednak S.H.I.E.L.D nadal go nadzoruje, co mnie bardzo denerwuje. Fury z jego wszechwidzącym okiem… uhhh… Czasem mam ochotę mu je wydłubać widelcem.

Tak czy siak - pewnie domyśliliście się, że jestem córką Tony ‘ego Stark ‘a, a jeśli nie to biada wam. Mówiłam o tym, co najmniej dwa razy. Mam na imię Zoe. Ten… pamiętnik? - nie wiem jak to nazwać – piszę nie dla siebie. Nawet nie dla was. Robię to dla Avengers. Spisane będą tu ich wspomnienia, początki przyjaźni. Nie! Nie partnerstwa i walki o świat! Przyjaźni.

Dlaczego to robię? By nie zapomnieli jak powstali. By pamiętali, czemu tak wiele różnych osobowości połączyło się w jedną, zgraną ekipę. I dlatego, że ich kocham.

*



No to może zacznę? Tylko jak? Hmmm…
W Nowym Jorku nastał wieczór. Niebo było bezchmurne, a gwiazdy błyszczały jaśniej niż zazwyczaj. Historia rozpoczyna się w jednej z najdroższych restauracji w mieście. Skrzypek gra, kelner przynosi dania.  Zapowiada się miło…



- Gdyby wzrok mógł zabijać już leżałbyś martwy na ziemi. Coś ty zrobił tej biednej staruszce? – spytała kobieta o nieziemsko niebieskich oczach wychodząc z lokalu.
- Dlaczego od razu zakładasz, że to byłem ja? – mruknął jej partner z wyraźną pretensją w głosie.
- Znam cię Tony. Poza tym widziałam jak z nią rozmawiałeś –oznajmiła wyciągając z torebki     kluczyki – Po twoim odejściu zaczęła wyklinać cię na wszelkie możliwe sposoby.
- Kiedy ja naprawdę nic jej nie zrobiłem! No… może poza powiedzeniem…
- Nie chce wiedzieć! – przerwała mu odwracając się w kierunku swojego samochodu. Lekki uśmiech wkradł się na jej twarz, jednak skutecznie się go pozbyła.
- Sama sobie przeczysz, Pepp – stwierdził – Przed chwilą…
- Zmieniłam zdanie – bąknęła otwierając drzwi i siadając na miejscu kierowcy.
- Ponoć kobieta zmienną jest, a szczególnie, gdy spodziewa się dziecka. Chcesz mi coś powiedzieć? Wiesz, jako twój szef i chłopak…
- Nie jestem w ciąży, Tony.
- Ale moglibyśmy to zmienić – powiedział posyłając ukochanej jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów i opierając się o bok pojazdu – jednak… za planowanie dziecka zabierzemy się dopiero po ślubie.
- Czy to były oświadczyny, panie Stark?
- Możliwe, panno Potts – powiedział kucając przy niej – ale pierścionek podaruje ci przy lepszej okazji. Cieszysz się?
- Tylko w 12 procentach – odparła ironicznie.
-Nie zamierzasz mi tego darować, co? – zapytał. Ta tylko pokręciła przecząco głową. Mężczyzna pochylił się i pocałował ją.
- A teraz?
- Zastanowię się – szepnęła – ale na razie… - przybliżyła się do niego jeszcze bardziej – sobie… - położyła mu ręce na klatce piersiowej – idź – i odepchnęła go delikatnie.
- Jeszcze za mną zatęsknisz. – mówiąc to wstał  - Zobaczymy się jutro, oczywiście, jeżeli ziemi znów nie najadą jacyś obcy.
- Dobranoc – mruknęła Pepper i zamknęła drzwi.
- Dobranoc – odpowiedział i ruszył do swojego auta.


*


- Panie Banner – powiedział Rogers i uścisnął swemu kompanowi dłoń – miło znów pana widzieć.
- Wzajemnie Kapitanie – mruknął brunet z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że zdrowie dopisuje – rzekł blondyn odwzajemniając uśmiech.
- Jeżeli chodzi o Hulk ’a to jest dobrze. Nie daje o sobie znać od czasu bitwy – odparł Bruce – Nie mam pojęcia, co z resztą. Wszyscy gdzieś pouciekali.
- Thor zapewne został w Asgardzie by dopilnować procesu Loki ‘ego, Stark baluje, a Wdowa i Barton jak to szpiedzy - szpiegują– stwierdził Steve siadając na jednym ze zniszczonych foteli – ładne mieszkanko. Takie… stare.
- Jestem tu tymczasowo – bąknął naukowiec z grymasem – muszę znaleźć lepsze lokum. Chyba przystanę na propozycje Tony ‘ego.
- Jaką?
- Zaproponował, bym się do niego wprowadził. Wie, że nie mam za łatwo i chce mi pomóc, jednak to trochę krępujące. – oznajmił drapiąc się po głowie – Z drugiej strony te wszystkie laboratoria… kuszą.
- Powinieneś to zrobić – powiedział wstając – nie musiałbyś się tak męczyć. W końcu…
- Wiem, że S.H.I.E.L.D cię tu przysłało – przerwał mu Bruce - chcieli się pewnie upewnić, że nie stanowię zagrożenia
- Chcieli po prostu wiedzieć, czy wszystko u ciebie w porządku.
- I ty im wierzysz? – spytał z niedowierzeniem.
- Nie – mruknął żołnierz – ale i tak miałem zamiar cię odwiedzić. Czeka mnie taka sama wyprawa do Starka i nie jestem z tego powodu zadowolony.
- Myliłeś się, co do niego – stwierdził Banner lustrując kolegę wzrokiem.
- Wiem. Jednak musisz przyznać, że jest cynicznym, zadufanym w sobie dup…
- Bohaterem… Jest bohaterem…
Blondyn tylko kiwnął głową i wyszedł zamykając za sobą drzwi. W mieszkaniu znów zagościła cisza.



*



- Zawiodłem się na tobie synu – rzekł Odyn karcąc Loki ‘ego spojrzeniem.
- Nie jesteś moim ojcem – odparł młodzieniec – Nigdy nim nie byłeś i nigdy nie będziesz. Nie ważne, co powiesz – twoje słowa nic nie znaczą.
-  Czuję żal. Daliśmy ci z matką wszystko. Ofiarowaliśmy ci swą miłość, a ty tak nam się odpłacasz?
- Kłamstwo – bąknął brunet – Każde wasze słowo było kłamstwem, w które niestety wierzyłem. Jednak przejrzałem na oczy. Nie jesteś w stanie mną dłużej manipulować.
- Wróć do nas…
- Wolę zgnić w najczarniejszej otchłani wszechświata – stwierdził czarnowłosy.
- Niechaj tak będzie.
Nikt nie zwracał uwagi na blondyna stojącego w najodleglejszym kącie Sali. Jego serce przepełnione było smutkiem, a oczy ukazywały wielkie rozczarowanie.

Bib!!! Wspominałam, że Thor ma złego brata - Loki ‘ego? Nie? Mój błąd. Tak czy siak to właśnie ten młodziak napadł na Nowy Jork ze swoimi obrzydliwymi stworami. A szkoda – taki przystojniak.  


*


- Dobrze, że zniszczenia nie były zbyt poważne. Jakoś nie uśmiechałoby mi się budować wszystkiego od podstaw – mruknęła Pepper rozglądając się po gabinecie.
- Nie byłoby tak źle. Więcej spoconych robotników w naszej windzie. Cóż za rozkosz… - odparł Stark.
- Albo odór – stwierdziła – chyba, że ci się to podobało. Zawsze mogę ich sprowadzić.
- Nie kłopocz się piękna – szepnął jej na ucho – wystarczy mi jedna, wspaniała pani majster do pomocy.
- Mam po nią zadzwonić? – spytała patrząc mu w oczy.
- Tak – powiedział odsuwając się od niej i podchodząc do barku – niech przyniesie przy okazji trochę lodu. 
- Tony!
- Jej numer jest pod jedynką – bąknął z szelmowskim uśmiechem – Panna Pepper Potts. Może ją znasz? Wysoka, rude włosy, niebieskie oczy, trochę wredna…
- Chyba kojarzę – oznajmiła podchodząc do niego i obejmując go ramionami w pasie – Słyszałam, że spotyka się pan z nią, panie Stark. Czyżby jakieś głębokie uczucie?
- O tak – odpowiedział przybliżając swoją twarz do jej – bardzo głębokie – ich usta dzieliły centymetry.
- Pod jedynką tak? – zapytała wyciągając mu z kieszeni telefon i odchodząc na drugi koniec pomieszczenia.
- Twarda sztuka – mruknął cicho pod nosem biorąc łyk whisky.
- Mówiłeś coś?
- Nie, nic…
- Trzeba tu było wszystko odmalować, wymienić szyby i meble. O i załatać dziurę w ścianie – oznajmiła po chwili kobieta zapisując swoje słowa w zeszycie.
- Dziurę? – spytał brunet ze zdziwieniem – nie było żadnej dziury.
- Najwyraźniej masz słaby wzrok – powiedziała wskazując miejsce, gdzie jeszcze nie dawno znajdowała się wielka szczelina zrobioną przez Hulk ’a.
- Musiało mi umknąć.
- Nie za wiele rzeczy ci ostatnio umyka? – westchnęła.
- Tylko te mało ważne – rzekł siadając na schodkach – ale te WAŻNE zawsze zapadają mi w pamięć.
- Na przykład? – spytała lustrując go wzrokiem.
- Wiesz, co dziś za dzień?
- Tak i co w związku z tym?
- 21 lipca. Nasza rocznica – oznajmił z małymi ognikami w oczach – zabieram cię o 20.00 na koncert ACDC. Zgoda?
- Tak, jeżeli ty stawiasz.
- Twój szef za mało ci płaci? Porozmawiam z nim – bąknął przeciągając się.
- Wystarczy, że spojrzysz w lutro.
- Masz jakieś w zanadrzu?


*
Tak… mój ojciec nie jest zbyt wielkim romantykiem, Pepper ma charakterek, Banner czuje się dobrze, Rogers - jak to Rogers, a Thor musi pożegnać się z bratem. Coś przegapiłam? Chyba nie... A jeśli nawet to trudno. Nie jestem nieomylna.
**********

I jest – pierwszy rozdział. Trochę zajęło mi tworzenie go, ale myślę, że nie wyszło tak źle. Chciałam napisać coś nowego. Takiego, żeby w jakiś sposób odznaczało się na tle innych tekstów o Avengers i mam nadzieję, że mi się udało.
Francesco - Jestem wielką fanką nie tylko książek o Sherlocku, czy filmu, ale także serialu emitowanego na BBC. Widziałaś go? Jeśli nie to polecam. Moje miniaturki będą mieszane – raz to, raz to.

3 komentarze:

  1. zakończenie tego wstępu (bo tak pozwolę sobie nazwać tekst do pierwszej gwiazdki) jest ujmujące. bardzo ciekawy sposób na opowiadanie. jak zwykle pojawia się więcej pytań, niz odpowiedzi (kim jest matka zoe? kiedy się pojawi zoe?) ale nie będę cię napastować prośbami o odpowiedzi, gdyż jestem kulturalna i poczekam. między tony'm i pepper jak zwykle dynamika, znana bardzo dobrze z filmów. cieszę sie, że jako podstawę wzięłaś avengers, bo to solidny cement z dużymi możliwościami. serialu bbc nie oglądałam, bo naprawde trudno przekonać mnie do rzeczy nowych. przyznaję, że długo się opierałam przed robertem downeyem jr. w roli holmesa, ale dzięki bogu się nie rozczarowalam.
    jestem gigantyczną fanką nie tylko lokiego, ale też toma hiddlestone'a (od czasu jane austen żałuje) i mam nadzieję, że jeszcze się pojawi.
    czekam na kolejny rozdział, lub miniaturkę - zwłaszcza holmesową.

    OdpowiedzUsuń
  2. pojawił się nowy rozdział na tylko-ginny, więc zapraszam. i chyba pozowlę sobie ponaglić twój proces twórczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział. Podoba mi się twój styl pisania, sama prowadzę bloga z fanfickami o Avengersach.

    OdpowiedzUsuń